albo jesteście w Unii, albo jesteście w Rosji.
3/5
Miejscowość przemysłowa, tak - to widać, ale prawdę mówiąc to mała, mieszcząca się między torami kolejowymi (słynnymi z racji dworca i stolika..), a obwodnicą (DW 728), z dwoma osiedlami bloków, z kilkoma ulicami na krzyż, z paroma wioskami doklejonymi do miasta..
Rynek - w usilnej przebudowie (tylko czy ta inwestycja ożywi miasto, czy tylko je upiększy.., zamiast rozwinąć..). Raczej wymierający i żadnych funkcji rynku już nie spełniający. Ratusza - brak.
Kiedyś był tu typowy "pociejów" (tak dawniej - na wzór XVIII-wiecznej Warszawy nazywano kramy handlowe, przez Żydów na ogół prowadzone), tu akurat nazywany też "Annotargiem" - na cześć żony Małachowskiego, który to targowisko otworzył.
A więc jest to miasto? A może tylko rezydencja postmagnacka.., zabudowana blokami, jak na Białorusi..
Małachowscy długo nie chcieli żeby to było miasto (w znaczeniu europejskim), a jeżeli już to tzw. "miasto prywatne".
Odnieść można wrażenie że gdyby nie ogromny szpital (wciśnięty w jakieś boczne uliczki na Bawarii i tak obudowany domkami że dojazd tam jest koszmarny) - to nic by tu nie było, byłaby to mieścina wielkości Radoszyc, czy Przysuchy. Ale szpital jest, i to wojewódzki, a nie miejski.
Za to jaki wielki jest gmach starostwa powiatowego.. Po co tak gigantyczny urząd? No dobra, 80.000 mieszkańców, 8 gmin..
Starostwa obecnie w PL zyskują na znaczeniu w porównaniu do samorządów szczebla podstawowego, albowiem coraz większą rolę w Polsce odgrywa władza i administracja państwowa i jej przedstawicielstwa w terenie. Głównym dysponentem pieniędzy (słynne "kartoniki") na potrzeby lokalne (!) staje się państwo, a państwo to tak naprawdę rząd i parlament.., czyli jakby nie patrzeć "partia władzy", bo to ona włada wyżej wymienionymi. A "partia władzy" zawsze woli zarządzać krajem przez 300 powiatów niż przez 2500 samorządnych gmin.
Powiaty więc (obecnie) to: inwestycje, policje, leczenie, szkolenie, rolnictwo, budownictwo, składki i podatki, oraz komunikacja.
Gminom pozostają: dzieci, śmieci, bazarki, parki, boiska, targowiska, trawniki i chodniki, plaże i cmentarze.
Zatem zwrot od idei "samorządności" ku idei "zaangażowania polityczno-partyjnego" stał się faktem, mimo iż to słowo "gmina" oznacza "wspólnotę".
"Ratusze" - skromne, "starostwa" zaś - w rozkwicie. To tu podejmowane są najistotniejsze decyzje lokalne, to tu trwa robota partyjna w terenie, to tędy przechodzą główne środki inwestycyjne, to tu realizowana jest większość funkcji administracyjnych, tu tu umacniana jest więź lokalnych wspólnot z państwem (czyli "Wspólnotą Narodową").
Pieniądze nie zostają w miastach i gminach, idą do Warszawy, a Warszawa rozdziela "kartoniki", ile chce, komu chce, na co chce. Żadne miasto nie może stać się więc zamożne jeżeli nie ma układów po linii partyjnej (patrz Przysucha, patrz Opoczno).
Może nie jest to kierunek zły, tyle że całkowicie inny niż u podstaw obecnej demokracji wytyczony i niepodobny do tradycji polskiej lecz.. rosyjskiej.
Ale zmiany mają prawo zachodzić, wahadło "lewo-prawo" musi być w ruchu, trendy zmian dziejowych są rzeczą jak najbardziej oczywistą. Historia nie może stać w miejscu, procesy przemian muszą się dokonywać.
Wypadałoby jednak dokonać stosownych zmian w ustawodawstwie zasadniczym, żeby każdy wiedział że "Polska gminna" (wspólnotowa i samorządna) przekształca się w "Polskę powiatową" (państwową), a definicja "zasady pomocniczości" zmienia swoje brzmienie na " zasada partyjności".
Bo to jest różnica czy budujemy samorządne wspólnoty lokalne na szczeblu sąsiedzkim, czy wielką i silną "Wspólnotę Narodową" opartą na przewadze polityczno-światopoglądowej. No ale takie kierunki jakie czasy, to absolutnie zgodnie z naturą.